5 kluczy do sukcesu w startupie
Założenie firmy to ogromne przedsięwzięcie. Ważne jest, aby mieć świetny pomysł, ale musisz także zrealizować ten pomysł i przekształcić go
Podczas gdy większość chłopaków w Polsce w połowie lat 90. interesowało się grą w piłkę na szkolnym boisku, dla mnie fascynujące były pisma komputerowe. Przez trzy lata prosiłem rodziców, żeby kupili mi mój pierwszy komputer. Mógłbym powiedzieć, że odkąd pamiętam w głębi serca wiedziałem, że technologia stanie się kluczem do naszej przyszłości; że byłem młodym uczonym, który wiedział, że będzie żył na krawędzi innowacji. Ale byłaby to po prostu bzdura. Będąc młodym chłopakiem nie myślałem o przyszłości świata, po prostu poznawanie komputerów i technologii sprawiało mi frajdę. Fajnie było napisać własnego trojana i zainfekować komputer mojego kuzyna, aby go szpiegować i uniknąć konsekwencji. Było fajnie do momentu, gdy mój tata zaczął się martwić, że zbyt wiele nocy spędzonych na surfowaniu w Internecie szkodzi mojemu zdrowiu i fizycznie odciął kabel od internetu nożem kuchennym. Sukces i porażka.
Podczas gdy większość chłopaków w Polsce w połowie lat 90. interesowało się grą w piłkę na szkolnym boisku, dla mnie fascynujące były pisma komputerowe. Przez trzy lata prosiłem rodziców, żeby kupili mi mój pierwszy komputer. Mógłbym powiedzieć, że odkąd pamiętam w głębi serca wiedziałem, że technologia stanie się kluczem do naszej przyszłości; że byłem młodym uczonym, który wiedział, że będzie żył na krawędzi innowacji. Ale byłaby to po prostu bzdura. Będąc młodym chłopakiem nie myślałem o przyszłości świata, po prostu poznawanie komputerów i technologii sprawiało mi frajdę. Fajnie było napisać własnego trojana i zainfekować komputer mojego kuzyna, aby go szpiegować i uniknąć konsekwencji. Było fajnie do momentu, gdy mój tata zaczął się martwić, że zbyt wiele nocy spędzonych na spędzaniu w Internecie i czytanie książki “Nowa Psychocybernetyka” (do dziś pamiętam tytuł) szkodzi mojemu zdrowiu i fizycznie odciął kabel od internetu… nożem kuchennym. Sukces i porażka.
Jeśli wyobrażasz sobie mnie jako bladego nastolatka pochylonego nad klawiaturą w słabo oświetlonym pokoju, cóż… to nie ja. Od zawsze kochałem rywalizować i, dzięki mojemu dziadkowi, od najmłodszych lat realizowałem się w sporcie. Konkretnie w karate i pływaniu. Lekcje prowadziły do zawodów, które przez pewien czas kończyły się niepowodzeniem. Ale gdybym nie przegrywał, nie nauczyłbym się, że, aby wygrać, trzeba włożyć w to wysiłek. Pod koniec liceum wygrywałem – w wielu zawodach. Smak zwycięstwa smakował zupełnie inaczej kiedy wiedziałem jaką drogę musiałem pokonać. Nie odnosiłem sukcesów, ponieważ byłem z natury utalentowany, wręcz odwrotnie- to porażki nauczyły mnie, że tylko ciężka praca i wytrwałość prowadzą do wygranej.
Zanim poszedłem na studia, rodzice przekonali mnie, żebym skupił się tylko na nich. Co za tym idzie, żebym zakończył swój pierwszy biznes. W ostatnich latach liceum założyłem własną firmę opartą na programach afiliacyjnych. Jedna z firm oferująca doładowania telefonów przez internet oferowała prowizję za polecenia zakupu doładowań do telefonów przez jej stronę. Na mojej liście mailingowej zgromadziłem 10 000 osób i regularnie zarabiałem prowizję polecając im różne produkty. Byłem młody, słuchałem moich rodziców. W ich oczach Internet nie był miejscem do zarabiania pieniędzy i robienia kariery. Jedyną słuszną drogą po szkole średniej było zdobycie papierka uczelni wyższej. Mieli prawo tak myśleć. Kiedy byli w moim wieku, nie mieli okazji pójść na studia i chcieli dla mnie jak najlepiej. Czułem, że muszę spełnić ich oczekiwania i skupić się całkowicie na studiach.
Moja pierwsza próba (uwaga, spoiler) na studiach rozpoczęła się na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, gdzie zapisałem się na wymarzony, przyszłościowy kierunek: Advanced Materials and Nanotechnology. Niestety, pomimo mojego nowo odkrytego talentu do chemii, moje zdolności matematyczne i fizyczne były bardzo słabe. W trzecim semestrze mój brak postępów i trudne rozstanie z dziewczyną zrujnowały moje zdrowie psychiczne do tego stopnia, że zdecydowałem się porzucić studia.
W skrócie: tym razem dotarłem do egzaminów ostatniego semestru. W ramach odstresowania się przed sesją, zdecydowaliśmy się z Karoliną zarezerwować weekend w warszawskim hotelu Marriott. Był on dla nas synonimem luksusu, o którym marzyliśmy. Od razu zakochaliśmy się w przepychu tego miejsca. Zadałem sobie pytanie, czy można tak żyć zawsze – spać w hotelach i podróżować po świecie. Zapytałem Karolinę, czy czuje to samo. Odpowiedziała, że tak. Z perspektywy czasu wydaje mi się, że ona potraktowała to pytanie jako czysto hipotetyczne, dla mnie natomiast było bardzo realne. Kilka dni później siedziałem w sali egzaminacyjnej, nie mogąc pozbyć się myśli o naszym marzeniu. Upłynęło pięć minut, zanim podniosłem długopis, a kolejne pięć, zanim zmusiłem się do zerknięcia na pierwszą stronę arkusza egzaminacyjnego. Rozejrzałem się. Wszyscy moi znajomi siedzieli skupieni z głowami w dół. Wstałem z czystą kartką w dłoni i oddałem ją egzaminatorowi. Kiedy wyszedłem z tego budynku, poczułem się jak król. Potem adrenalina opadła. W drodze do domu musiałem wymyślić jak powiedzieć Karolinie, że właśnie podjąłem decyzję, że rzucam studia. Zastanawiałem się jak przyjmie to ona i moi rodzice.
Łatwo się domyślić, że pierwsze co zrobili moi rodzice, to zakręcenie kurka z pieniędzmi. Powiedzieli, że od teraz mam radzić sobie sam. Wiedziałem, że mogę liczyć na Karolinę i że razem uda nam się zbudować życie marzeń. Wspólnie wymyśliliśmy plan wykorzystania mojej wiedzy ze sprzedaży w internecie do rozpoczęcia sklepu online w modelu dropshippingu. Wtedy w Polsce ten model biznesowy był szczytem innowacji. Sklep okazał się ogromnym sukcesem, głównie finansowym. W tym czasie zacząłem pochłaniać wszystkie dostępne kursy i szkolenia na temat sprzedaży w Internecie. Po dwóch latach w końcu udało nam się spełnić nasze marzenie o pracy z raju i zarezerwowaliśmy dwa bilety w jedną stronę do Tajlandii.
A potem zorientowaliśmy się, że obrót to nie zysk i jesteśmy 200 000 zł na minusie.
Jakość produktów, które sprzedawaliśmy z wysyłką z Chin pogorszyła się i okazało się, że wydajemy więcej pieniędzy w ramach zwrotów, niż zarabiamy ze sprzedaży. Mój brak biegłości w księgowości skończył się tym, że rażąco przeszacowałem nasze zyski. Wyprowadziliśmy się z wymarzonego mieszkania i wróciliśmy do sypialni Karoliny w domu jej rodziców. Wciąż mieliśmy jednak bilety do raju. Na szczęście jakiś czas wcześniej Karolina wpadła na pomysł, żeby założyć blog podróżniczy (https://karolinapatryk.com) – znowu dość nowy pomysł na tamte czasy – co spowodowało, że nie musieliśmy głodować na ulicach Bangkoku.
Całe szczęście bardzo szybko udało nam się wyjść z długów, a nawet wypracować nadwyżkę finansową.
Prawda jest taka, że zawsze na początku mi się nie udawało. Za każdym razem porażka bolała mnie okrutnie. Za każdym razem jednak wstawałem silniejszy i bogatszy o nowe przeżycia.
Zgromadzone doświadczenie zacząłem wykorzystywać opracowując strategie marketingowe dla bardzo różnych brandów, od produktów kosmetycznych po akcesoria samochodowe i odżywki białkowe. Potem, po dwóch latach, blog zaczął przynosić zyski na tyle wysokie, żebyśmy mogli się z tego utrzymać. Płacono nam za podróżowanie.
Spędziliśmy z Karoliną ostatnie 8 lat pracując zdalnie z ponad 50 krajów na Świecie.
W 2019-2021 pracowałem dla resortu w Tajlandii (https://www.bluehavenbay.com/) gdzie mieści się kilka hoteli, restauracje oraz kilkadziesiąt domków na wynajem. Byłem odpowiedzialny za wymyślenie i wdrożenie strategii marketingowej. Wszystko szło idealnie dopóki nie przyszedł Covid-19 i lockdown, który zablokował możliwość wjazdu turystów z innych krajów do Tajlandii. Ten segment, do którego resort kierował głównie swoją ofertę. Potrzebna była pomoc kogoś kto zna lokalny język i kulturę tak aby zmienić ofertę pod rynek lokalny więc odszedłem.
Dwa miesiące przed rozpoczęciem pandemii rozpoczęliśmy z Karoliną nowy projekt, którego Karolina jest twarzą: https://polishfoodies.com
Kiedy projekt Polish Foodies się rozwijał ja pracowałem dodatkowo “na życie”.
W 2021 i pierwszym kwartale 2022 roku współpracowałem z agencją kreatywną Flamink z Warszawy. Byłem odpowiedzialny za audyty oraz przygotowanie oraz wdrożenie strategii e-commerce dla kluczowych klientów (Classen, Studio Moderna (Mango.pl, Nutribullet.pl), Curver, Keter). Prowadziłem też kampanie SEO i SEM dla mniejszych klientów.
W międzyczasie projekt Polish Foodies rozrósł się na tyle, że nas utrzymuje i można powiedzieć, że jesteśmy rentierami.
W maju 2022 wyjechaliśmy z dziećmi do Tajlandii (Hua Hin) i po trzech miesiącach wróciliśmy a ja czuję, że potrzebuję dalszych wyzwań, aby się realizować.
Chcę pomagać sobie i innym mężczyznom stawać się lepszą wersją siebie, idealnym partnerem oraz przykładem dla własnych dzieci.
Założenie firmy to ogromne przedsięwzięcie. Ważne jest, aby mieć świetny pomysł, ale musisz także zrealizować ten pomysł i przekształcić go
W dzisiejszym świecie biznesu panuje duża konkurencja. Dlatego budowanie relacji z nowymi klientami w Twojej firmie nie zawsze jest łatwe.
Życie pełne mocy może nie oznaczać tego, co myślisz, że oznacza. Na przykład mylisz się, jeśli myślisz, że oznacza to